niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 9



Wyszłyśmy z autobusu, stanęłyśmy i wymieniłyśmy się spojrzeniami.
-Gdzie oni, do cholery teraz są?-Spytała Diana.
-Czekaj. Daj mi pomyśleć. Czy wszystkie zespoły już przyjechały?- zapytałam patrząc na zegar w telefonie.
-Jeśli dobrze pamiętam mieli czas do 19.
-Jest 20.24.
-Myślisz o tym samym?- Pokiwałam głową i wystukałam numer na telefonie. Oczywiście Angie nie odbierała. Jak zwykle. No cóż, trzeba iść sprawdzić to samemu.- Gdzie jest ich bus?
-Nie mam pojęcia, musimy poszukać-odparłam. Ruszyłyśmy w głąb zbiorowiska pojazdów. Po przejściu paru kroków usłyszałyśmy gdzieś dość głośno grającą muzykę i czyjeś krzyki. Od razu wiedziałyśmy kto kryje się za imprezowym hałasem i poszłyśmy jego śladem. Po niedługim czasie ujrzałyśmy miejsce pochodzenia głośnych dźwięków. Znalazłyśmy busa oblepionego naklejkami ROOM 94 i twarzami naszych znajomych. Oczywiście. U kogo innego mogliby być Oliver i Matt, jak nie u imprezowiczów, którzy plasowali się zaraz za nimi w rankingu częstości urządzania libacji. Weszłyśmy do środka i naszym oczom ukazały się pijackie tańce bez żadnego sensu. Wymachiwanie rękoma, nogami, głową i czymkolwiek innym, co mogło się poruszać na ciele. Jak oni w tak krótkim czasie mogli doprowadzić się do takiego stanu? Tylko Dean był trzeźwy, ponieważ rozmawiał ze swoją dziewczyną, Elise na facebooku. Nie mogli bez siebie żyć. Wtem zauważyłam, że ktoś leży na łóżku. Cały umalowany. Po chwili dojrzałam kto to.
-Co wyście zrobili Angie?!- Wrzasnęłam, by przekrzyczeć muzykę.
-Zasnęła na imprezie, tego się nie robi. Właściwie, to zasnęła już przed imprezą, ale też się liczy.- Wybełkotał Kieran.
-To jest powód, żeby malować całe ciało swojej dziewczyny w kutasy?!-Zaczęli się śmiać. Matko co za idioci. Wyłączyłam muzykę, a Diana zabrała wszystkim butelki i wyrzuciła do kosza.
-Ty! Psi kochanku!-Krzyknęła, a Oli odwrócił się w jej stronę z Oskarem na rękach.
-Wróciłaś do mnie! – Krzyknął a ona zabrała mu psa i chwyciła Olivera za rękę.-Idziemy, natychmiast-nakazała. Poczułam jak ktoś się do mnie zbliża.
-Już się na mnie nie gniewasz, ślicznotko?- Poczułam dużą ilość alkoholu w oddechu Nichollsa.
-Porozmawiamy o tym, jak wytrzeźwiejesz.-Chwyciłam jego rękę. Na szczęście jeszcze umieli sami chodzić.-A wy kładźcie się już! I zostawcie Angie w spokoju!- Krzyknęłam na odchodne do chłopaków z R94. Udało nam się bez problemów dotransportować ich do busa i położyć na swoich łóżkach. Zasnęli po paru sekundach. Reszty nie było, pewnie poszli się gdzieś przejść. O nich się tak nie martwiłam. Mieli trochę więcej rozumu w głowie. Chociaż właściwie, chyba poszli z Joną. To nie wróżyło zbyt dobrze, ale nie miałam siły, żeby szukać ich po całym terenie żeby sprowadzić do łóżek. Niech się wybawią. Tamta dwójka już przesadziła, chyba zapomnieli, o tym, że mają jutro całodzienne próby. Wyszłam na zewnątrz, żeby „zaczerpnąć świeżego powietrza”. Wyjęłam mentolowego, cienkiego papierosa i zapaliłam. Na ogół tego nie robiłam, ale teraz byłam wkurzona. Jak ś to wszystko mnie przerastało. Po chwili dołączyła do mnie Diana, a ja poczęstowałam ją. Oczywiście nie odmówiła. Usiadłyśmy na schodkach do busa. Mocno zaciągnęłam się, tak by wszystko dostało się do moich płuc.
-Poznałam parę fajnych dziewczyn jak byłaś z Kellinem- pokiwałam głową, na znak że usłyszałam przyjaciółkę.
-W ogóle jak to się stało, że Oliver wiedział, że jesteś na niego zła?- Spytałam wypuszczając dym papierosowy.
-Napisałam mu sms, niezbyt miłego, ale byłam wkurwiona.-Pokiwałam głową i poczułam, że i ja dostałam właśnie wiadomość. Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że na ekranie wyświetla się „Najlepszy z najlepszych, Kellin ♥”. Skąd on miał mój numer? I skąd ja miałam jego? No tak, przecież ukradł mi na chwilę telefon. Sprytnie, dobrze, że nie zapisał siebie jako”skromy” . Nacisnęłam na kopertę i wyświetliło się: „Czekam przy naszym murku xx”. Nasz murek, jak słodko. Poczułam jak w moim brzuchu coś zaczyna się przewracać. Zgasiłam papierosa i wstałam.
-Idę… się przejść-powiedziałam i ruszyłam w stronę Kellina.
-Wiesz, że robisz źle, prawda?  On cię kocha.-Nie odwróciłam się. Nie dałabym rady. Tylko zacisnęłam usta w cienką linię i sprawiłam, że powieki zasłaniają mi widoczność.
-To jego wina.
-Próbował wytłumaczyć z tego co słyszałam.
-Widocznie za słabo- powiedziałam i ruszyłam nie mając chęci na dalsze ciągnięcie tej rozmowy. Słyszałam tylko jak Diana wzdycha za moimi plecami, ale nie zwróciłam na to uwagi. Dojście na miejsce nie zajęło mi dużo czasu.  Kellin siedział tyłem. Podeszłam do niego po cichu i zasłoniłam mu oczy.
-Zgadnij kto- zaśmiałam się.
-Czekaj, czekaj. Zaraz przypomnę sobie twoje imię.- Po tych słowach szybkim ruchem wstał,  zabrał moje ręce, odwrócił się i pocałował mnie prosto w usta. Od razu mu się poddałam i nasze wargi zatańczyły we wspólnym tańcu. Robił to tak idealnie, że wstydziłam się, że ja tak nie umiem.
-Nora-szepnął w przerwie gdy nabieraliśmy oddechy- nikt inny tak  nie całuje.
-Nie podlizuj się- powiedział i przygryzłam jego wargę. Nasze usta znów spotkały się we wspólnym uścisku. Kellin zaczął całować mnie po poliku, i powoli schodził do mojej szyi. Wiedziałam co zamierza zrobić.
-Znowu? Będę wyglądać przez ciebie jak pogryziona przez wampira- powiedziałam, ale nie zrobiłam nic by temu zapobiec.
-W takim razie mogę zostać twoim wampirem- lekko ugryzł mnie w szyję dla żartu. Spędziliśmy razem pół nocy. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy  i oczywiście dużo czasu zajęły nam pocałunki. Później wróciłam do busa, a dni na Warpedzie mijały i mijały. Zmienialiśmy miasta. Jakieś dwa tygodnie po rozpoczęciu festiwalu dołączyć miał nowy zespół, bo nie mogli wcześniej. Nie wiedziałam jaki i nie dociekałam, bo szczególnie mnie to nie interesowało. Wszystko szło po mojej myśli. Pogodziłam się z Mattem i byliśmy jak najlepsi przyjaciele. Z resztą chłopaków dogadywałam się równie dobrze. Codziennie spędzałam świetnie czas z Kellinem, Dianą, Angie, moim zespołem, zazwyczaj dołączali do nas chłopacy z SWS, a czasami ROOM94. Po prostu żyć nie umierać. Ale nie ma tak łatwo. Oj nie. Przecież coś musiało się zepsuć. Wtedy pożałowałam, że nie chciałam widzieć jaki zespół przyjeżdża. Chociaż właściwie, co by to dało.



Siedzieliśmy w busie BMTH razem z chłopakami z ROOM94. Angie leżała z Kieranem na moim łóżku, a Dean jak zwykle spędzał każdą minutę na rozmowie z Elise. Nagle zadzwonił mój telefon. Po busie rozbrzmiały pierwsze dźwięki „King for a Day”. Uwielbiałam tą piosenkę. Wiedziałam kto dzwoni, nie musiałam sprawdzać.
-Znowu?- Mruknęła Angie wtulona w swojego chłopaka.
-Zamknij się, ty jesteś z Kieranem cały czas. Już nie mówię o zajmowaniu mojego łóżka- Angie wywróciła oczyma i znów odwróciła się do jednego z braci Lemonów ( bo on musi być średni, Aggs! Przyp. Aut. XD). – Hej książę- powiedziałam do słuchawki.
-Cześć księżniczko. Możesz przyjść?- Usłyszałam po drugiej stronie. Jego głos wykazywał zdenerwowanie .
-Pewnie, zaraz będę.- Rzuciłam i ruszyłam szybkim tempem do miejsca stacjonowania SWS. Już z daleka zauważyłam, że Kellin stoi przed wejściem. Nerwowo oblizywał wargi(chociaż wciąż to robił, teraz częstotliwość tej czynności mnie zadziwiła) i bawił się palcami. Ubrany był w spodnie z podwiniętymi nogawkami i jak zwykle wsuwane tomsy.(Bo ja kocham ten strój XD Przyp. Aut.). Pocałowałam go na powitanie. Nie odwzajemnił pocałunku, ale też go nie zatrzymał.
-Słuchaj.. Ja myślałem, że dam radę. Ale nie sądziłem, że oni tu przyjadą. Ja… Z resztą chodź. Przedstawię ci kogoś.- Nie wiedziałam o co chodzi, ale już mi się to nie podobało. Nie chwycił mnie za rękę gdy mnie prowadził, jak to zwykle robił. Co tu się dzieje?  Weszliśmy do środka a tam siedział on. Poczułam jak łzy cisną do moich oczu. Jak robią wszystko by dostać się na powierzchnię, tworzą gule w gardle, której nie da się przełknąć. A jednak to była prawda. Wszyscy mieli rację. Usta mi drżały, a oddech był nierówny.
-Nora, to Vic- mój idol podał mi rękę, ale ja chwyciłam się za ramiona i stworzyłam z ust cieniutką kreseczkę. Po moim poliku spłynęła pierwsza łza. Kellin ją przetarł, ale ja szybko odtrąciłam jego rękę.- Błagam, nie płacz. Ja… Robiłem wszystko. Kocham cię, naprawdę ale wiesz. To nie to samo. Starałem się. Ale jak zobaczyłem Vica zrozumiałem, że muszę kontynuować to, co kiedyś zacząłem. Nie mogę ciebie i siebie okłamywać. Coś we mnie pękło jak on przyjechał.
-Tak jak pękło moje serce- nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Wybiegłam i ruszyłam prosto w stronę autokaru mojego zespołu. Na miejscu zobaczyłam, że chłopacy zostawili karteczkę na stole. „Poszliśmy trochę się pobawić, nie czekaj, możesz iść się obściskiwać z Kellsem. Miłej zabawy, chłopaki. xx” Zgniotłam liścik. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że Angie śpi z Kieranem na jego piersi. Reszta chyba sobie poszła. Gdzie była Diana? Postanowiłam do niej zadzwonić. Odebrała po czterech sygnałach.
-Diana, w końcu. Gdzie jesteś? Potrzebuje cię-łkałam. Po drugiej stronie usłyszałam hałas.
-Co? Halo? Nora, nie słyszę cię! Halo? Poszłam z dziewczynami, nie wiem kiedy wrócę. Maya, zamknij się idź lepiej poszukać Katie. Miłej zabawy, postaram się nie robić hałasu jak wrócę.- Rozłączyła się a ja zaczęłam głośno szlochać. Wyszłam na zewnątrz by nie obudzić śpiącej pary. Zawsze tak było. Odkąd tylko je poznała. Jak tylko chciałam z nią pogadać, lub po prostu pośmiać się była zajęta. Zawsze była z nimi. A teraz tak kurewsko potrzebowałam pomocy. Jej nie było. Oczywiście. Po co przyjaciółka, skoro można ryczeć i mieć najgorsze myśli dotyczące siebie w samotności. Wtem wpadłam na pomysł. To głupie, ale pobiegłam do chłopaków z R94. Nie znałam ich zbyt dobrze, ale wiedziałam, że można na nich liczyć. Weszłam do środka a Lemonowie wraz z Kitem siedzieli przy stoliku i grali w karty. Pierwszy podbiegł Kit.
-Ej, staruszko co Ci się stało?-Chwycił mnie za ramiona.
-Jesteś tylko dwa lata młodszy-uśmiechnęłam się przez łzy.
-Ale to działa, uśmiechasz się, staruszko. Co jest?- Spytał ponownie.
-Kellin. On. Zostawił mnie dla…
-Dla kogo?
-Dla faceta. Dla Vica.- Głos mi się załamał. Chłopacy, którzy chwilę wcześniej wstali przytulili mnie. Nawet Dean oderwał się od swojego telefonu na chwilę, by mnie pocieszyć. Wiedziałam, że mi pomogą. Zrobili mi ciepłą herbatę i pozwolili się uspokoić. Cieszyłam się, że Angie trafiła w dobrą rodzinę. Przyjemnie mi się z nimi rozmawiało. W końcu wszyscy usnęliśmy na sofie, każdy na sobie nawzajem. Jakbym też należała do ich rodzeństwa.






No, chyba jest długi, bo długo się nad nim męczyłam. Komentarze itp mile widziane ♥ Mam nadzieję, że się podoba. Nie miałam serca i musiał wpleść Kellica XD  Zamiast zdjęcia łapcie linka do filmiku z Readingu, który w kółko odtwarzam : TO jest filmik :D  A TO jeden z głównych powodów jego oglądania XD Podrówki ♥

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 8

-Katlin Quinn, poszukujemy Katlin Quinn. Za 10 minut odbędzie się próba, brakuje nam Katlin Quinn.- Przerwał nam jakiś głos z mikrofonu.
-No co idioci. Powinienem nie przychodzić! Nie jestem Katlin, kurwa! Pójdę do zarządu czy czegoś tam i na nich nawrzeszczę!
-Och, nie masz co się denerwować. Masz taką śliczną, słodką buźkę. Nie jedna dziewczyna ci zazdrości. Nie ma co się dziwić, że cię pomylili- chwyciłam go za brodę i zaśmiałam się.
-Tak więc-pocałował mnie- właśnie zostałaś lesbijką- zaczął się śmiać a ja mu zawtórowałam.                                                                                                                                                       
-Chodźmy lepiej pod scenę, bo się spóźnisz, księżniczko- tym razem ja go pocałowałam.
-Ej, to moja kwestia-udał oburzonego. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy do miejsca, z którego nas wzywano. Nie było nawet czasu, żeby się przebrać, musieliśmy dać sobie radę. Gdy dotarliśmy do celu zauważyłam, że chłopaki z BMTH już tu są. Nie miałam zbytnio ochoty się z nimi widzieć, ale niestety byłam ich dźwiękowcem, musiałam tam iść. Westchnęłam i ruszyłam w stronę zespołu. Kellin złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Obiecaj, że nie będziesz się denerwować, a jeśli cię czymkolwiek wkurwi, przyjdź do mnie, rozumiemy się? O każdej porze, nawet w środku koncertu. Obiecaj- spojrzał mi głęboko w oczy, a ja skinęłam głową. Na odejście daliśmy sobie krótkiego całusa i każdy z nas ruszył w dwie różne strony. Nie wiem dlaczego, ale ja podeszłam do Lee. Wydawał mi się najspokojniejszy. Nie przypominałam sobie, żebym widziała jego zakładkę, chociaż było ich 5.
-Co tam, Nors?- spytał gdy stanęłam blisko niego.
-Dobrze wiesz, że źle.
-Wyglądało całkiem inaczej.-Zaśmiał się.
-Pomógł mi wyjść z dołka, to chyba dobrze, co nie?
-Bardzo dobrze. Fajne ma metody. Chyba będę musiał udać się do niego na lekcję, żeby nauczył mnie tak pocieszać.-Naszą rozmowę przerwała moja przyjaciółka, która właśnie przyszła. Odciągnęła mnie trochę na bok.
-Wiem, że jesteś na coś mega zła, słyszałam, ale nikt nie chciał mi podać powodu. Później pogadamy. Teraz patrz-wskazała brodą na coś za mną- tam stoi Kellin Quinn! Kocham ten festiwal! Widziałaś już go?
-Tak, tak, chcesz go poznać? Ja już się z nim zapoznałam- Dianie zaświeciły się oczy.
-Pewnie, że chcę, kobieto, jeszcze pytasz?!-Po tych słowach poszliśmy do Kellina. Jego ubrania tak jak moje były już, o dziwo, suche.
-Już się stęskniłaś? Ja wiem, że mój rok i te sprawy, ale no wiesz..
-Ty głupku, przyszłam przedstawić cię mojej przyjaciółce-przerwałam mu z uśmiechem na ustach.
-Tak więc, ekhem. Witam, jestem Kellin- podał rękę mojej towarzyszce.
-A ja Diana- odwzajemniła uścisk. Nagle ktoś wskoczył na plecy Quinna.
-A ja Jesse, skoro wszyscy się przedstawiamy- krzyknął rudowłosy chłopak siedząc na plecach bruneta(tak wiem, to głupio brzmi XD przyp. aut.).
-Złaź stąd Jess- powiedział i zrzucił go wokalista.- Równie dobrze możesz to zrobić na ziemi.
-Tak więc jeszcze raz-przesłał piorunujące spojrzenie Kellinowi- jestem Jesse-podał rękę szatynce stojącej obok mnie.
-Diana-odpowiedziała z uśmiechem. Jess teraz podał rękę mi.
-Nora-uścisnęłam go, a on zaczął gwizdać.
-No no, to ta Nora. Wiele o tobie słyszałem.
-Ym.. Znamy się z Kellinem od paru godzin.
-Najwyraźniej jemu to wystarczyło by mieć co opowiadać.
-Zamknij się Jess- odezwał się w końcu mój nowy przyjaciel.
-Dobra, dobra. Chodź już kochasiu, wołała nas panna ciemności, czyli organizatorka.
-Okej, już idę. Do zobaczenia potem-powiedział i przesłał uśmiech do Diany, która również się z nim pożegnała i czekała aż ja też odpowiem i będziemy mogły ruszyć. Zamiast tego Kellin zbliżył się do mnie.
-Wszystko ok?- Spytał z kilkucentymetrową odległością ode mnie.
-Po spotkaniu z tobą, zawsze-powiedziałam. Pocałowaliśmy się krótko, ale z nie mniejszym uczuciem niż wcześniej. Kellin pogłaskał mnie jeszcze po poliku, a ja poprawiłam jego włosy.
-Do później -powiedzieliśmy równo i zaśmialiśmy się. Pobiegł, by dogonić swojego kolegę z zespołu. Gdy był już trochę dalej Diana odciągnęła mnie trochę i schowałyśmy się za krzakami.
-Słuchaj. Nie wiem o co ci do cholery chodzi. Ale co to kurwa było? Nie zauważyłaś, że Matt stio paręnaście metrów dalej czy co?!-Zaczęła krzyczeć. Zdenerwowała mnie.
-W dupie go mam.
-Ja pierdolę, czy ty się słyszysz i widzisz?! Co on ci takiego zrobił, że uciekasz i obściskujesz się z pierwszym lepszym facetem?! Czy ty masz pojęcie jak on się czuje?! Wiesz dobrze ile dla niego znaczysz, a obraziłaś się o jakieś gówno i robisz teraz co tylko ci się podoba!- Naskoczyła na mnie. Teraz to już się porządnie wkurzyłam. Zaraz jej pokażę o jakie gówno się obraziłam, i zobaczymy czy nadal będzie uważać, że to ja jestem "tą złą".
-Och, czyli twój równie święty Oliveruś nic ci nie powiedział?
-Jego w to nie mieszaj!
-Uwierz mi, że jego powinnam w to przede wszystkim mieszać!-Wrzasnęłam i pociągnęłam ją za sobą. Ruszyłam do tour busa. Na szczęście nie był zbyt daleko i nie musiałam długo znosić mojej krzyczącej przyjaciółki. Wpadłam do środka z hukiem, aż kierowca siedzący w środku się wystraszył. Żaden z chłopaków nie był na tyle inteligentny, żeby schować album. Leżał w miejscu, w którym go zostawiłam. A właściwie wyrzuciłam. Moje szczęście, przynajmniej nie musiałam długo szukać przez ich lenistwo. Podałam księgę Dianie i usiadłam na jednym z łóżek, a ona poszła moim śladem. Zaczęła przerzucać kartki z albumu.
-Kobieto, naprawdę nie masz innych problemów, tylko jakieś stare zdjęcia? Ty tez masz pełno podobnych. Nie przesadzaj.-Wywróciła oczyma i już chciała odłożyć album, gdy ją powstrzymałam.
-Oglądaj dalej- powiedziałam drżącym głosem, a ona dla świętego spokoju zrobiła to. W końcu zdjęcia się skończyły. Znalazła to, co zrobiło na mnie takie wrażenie, zresztą z moich obserwacji na niej też. Przewróciła na ostatnią kartkę Olivera. Widniała tam data ich spotkania, a nawet imię mojej przyjaciółki. Oli jako nagrodę miał dostać płytę Linkin Park w wersji Deluxe. Łzy, które gromadziły się w jej oczach nagle zaczęły płynąć po jej zaróżowionych policzkach. Zareagowała tak samo jak ja.
-Ej, ludzie-do środka wpadł Jona szukający zespołu. Po chwili nas zauważył. Spojrzał na to, co Diana trzymała w rękach.
-O kurwa-zastygł w miejscu z szeroko otwartymi oczyma i buzią.
-Zrób tak jak inni. Spierdol i udawaj, że nic się nie stało- powiedziałam trochę głośniej niż chciałam, ale już nie mogłam zapanować nad swoim głosem. Blondyn usiadł na łóżku naprzeciw. Przez chwilę było widać, że zastanawia się co powiedzieć. W końcu pokręcił głową i głośno nabrał powietrza.
-Słuchajcie. Nie mam pojęcia jak wyciągnąć ich, a właściwie nas, bo ja też tam figuruję-zagadka 5 zakładek się rozwiązała, Jona też miał swoją kolekcję-z tego bagna. Ale postaram się chociaż złagodzić sprawę. Album pochodzi z młodzieńczych lat. Byliśmy młodzi, głupi, niewyżyci i tak dalej. Wiem, to nas nie usprawiedliwia z takiej durnoty. Ale co piątka debili miała robić na trasie? Zaliczaliśmy, no bo co innego. Taka mała odskocznia. Z żadną nie mieliśmy liczyć na coś poważniejszego, bo wiadomo jak to fanki, żadna nie ruszyłaby z nami dalej, a związek na odległość nie miał szans, gdy wciąż poznawaliśmy inne dziewczyny. Oto powód założenia księgi. Chcieliśmy zapamiętać jak najwięcej z nich. A jeśli chodzi o nagrody, to cóż.. Ekhem.. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Racja, to idiotyzm. Ale lepsze to niż durne zakłady po pijaku czy tym podobne, a fajnie czasem było dostać prezent. Po co wydawać swoją kasę? Matko, jakie to durne. -Wtem do środka wpadli chłopacy.
-Próba odbędzie się jutro, jakieś problemy techniczne. Na razie mamy zapoznać się z terenem.- Powiedział Jordan.
-Gdzie oni są?- Rzuciłam oschle gdy zauważyłam, że brakuje Olivera i Nichollsa. Mimo, że niby mnie już nie obchodził, chciałam wiedzieć.
-Poszli "zapoznać się z terenem"- wytłumaczył Jordi. Wiedziałam jak to się skończy i chciałam temu zapobiec. Jona trochę im pomógł tymi wyjaśnieniami. Wyczułam odrobinę zrozumienia w swojej głowie. Ruszyłam w stronę wyjścia, by powstrzymać ich przed libacją.
-Chwila. Poczekajcie, proszę. Muszę z wami pogadać.- Na drodze stanął nam Kean.
-Masz 2 minuty.- Odezwała się w końcu Diana.
-Powinny starczyć, jeśli moje argumenty mają w czymkolwiek pomóc, to nie potrzebuję więcej czasu.
-Tik tak, tik tak-Diana założyła ręce.
-To moje wina. Przepraszam. To ja zawsze nalegałem, żeby dalej prowadzić to gówno. Ja uzupełniłem wasze daty, przepraszam. Ja.. nie wiem co sobie myślałem. Jestem trochę tradycjonalistą i to pomagało mi trochę wrócić do czasów młodości. Błagam. Jeżeli macie być wkurwione, to na mnie nie na nich. Ich to załamie. Pierwszy raz widzę tą dwójkę w taki stanie. Zawsze widziałem co robili z przelotnymi miłościami, ale na was patrzą innym wzrokiem, wszystko inaczej robią. Zależy im. Widzę to. Proszę, obwińcie tylko i wyłącznie mnie, nikogo innego.- Zamiast wkurzyć się na Matta i nawrzeszczeć i przywalić, na co się przygotowywał, przytuliłam się do niego a Diana poszła moim śladem, a on stał zbity z tropu, ale odwzajemnił uścisk.
-Dziękuję, że zdobyłeś się na odwagę i nam to powiedziałeś.-Wytłumaczyłam.
-Nawet nie wiesz, ile to nam dało-dodała Diana.
-Idziemy ich szukać.-Westchnęłam, ale już uspokojona.









Tadaaaa, no to jest, nie chce mi się tu rozpisywać, komentujcie, oglądajcie, obserwujcie whatever. Mam nadzieję, że się podoba, bo niedługo koniec, a potem chyba zacznę Kellica, bo ma już pomysł ^^ Do następnego rozdziału :) Dzięki za wszystkie wyświetlenia ♥

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 7



Kellin zdecydowanie poprawił mi humor. Rozśmieszył i sprawił, że na chwilę zapomniałam, o moim znalezisku z tour busa. Czarującego bruneta także poruszyła „księga zdobyczy” i nie mógł zrozumieć, jak oni mogli coś takiego zrobić. Gdy w końcu uspokoiłam nerwy zaczęłam rozmawiać z moim idolem nie tylko o problemach. Otworzyliśmy się przed sobą całkowicie. Opowiadaliśmy sobie nasze wpadki, wspominaliśmy młodzieńcze miłości i zwierzaliśmy się ze swoich lęków. Nie myślałam już wcale o tym, co się stało wcześniej, gdy nagle usłyszałam czyiś głos w mikrofonie.
-Nie mam pojęcia gdzie jesteś. Ten festiwal jest cholernie duży, Nora. Błagam, przyjdź do mnie, porozmawiajmy. To nie miało tak wyjść- słyszałam przepraszającego Matta.
-Proszę stąd odejść. To nie jest do końca podłączone, może pana kopnąć prąd.-Słychać było kogoś w oddali.
-Gówno  mnie to obchodzi. Mam w dupie prąd, chcę znaleźć swoją dziewczynę.
-Nie jestem twoją dziewczyną, idioto!- Wrzasnęłam i kolejny raz z całej siły wtuliłam się w Kellina szlochając.
-Jesteś pewna, że nie chcesz iść  do niego sobie wszystkiego wyjaśnić?- Jego jasne oczy wpatrywały się we mnie z pełną troskliwością. Pokręciłam przecząco głową i z powrotem schowałam się w objęciach wokalisty. Pogłaskał mnie po głowie i pohuśtał w celu uspokojenia mnie.
-Naprawdę myślałam, że coś z tego wyjdzie. Miałam nadzieję, że temu dupkowi na mnie zależy. Nie sądziłam, że będę tylko jego kolejnym pucharem, potraktował mnie jak przedmiot. Jak zwykłą szmatę. Może naprawdę nią jestem?-Wybuchłam łkając w objęciach Quinna.
-Nie mów tak!-Wrzasnął.- Nawet tak nie myśl!- Chwycił mnie za ramiona i spojrzał głęboko w moje zapewne czerwone, zapłakane oczy.- Nie pozwalam ci, rozumiesz? Znam cię od jakiejś godziny i sądzę, że jesteś pierwszą dziewczyną z którą mogę serio porozmawiać. Nikt nie ma prawa traktować cię jakbyś była przedmiotem, jesteś człowiekiem, do kurwy nędzy. I to wspaniałym. Nie mam zamiaru, żebyś przez niego płakała. Nie pozwolę na takie szczeniackie zachowania. Proszę, zostań tu- chwycił mnie za rękę- zostań tu i się nie ruszaj.- Wstał i zaczął bardzo szybkim krokiem zmierzać do sceny. Nie, nie, nie, nie.
-Nie ma mowy!- Krzyknęłam i pobiegłam za nim. Niestety na niewiele się to zdało. Był o wiele szybszy. Dostał się pod scenę parę sekund wcześniej niż ja, to mu wystarczyło.
-Masz czelność jeszcze prosić ją o wybaczenie?! Jak chcesz to wytłumaczyć?! Może niechcąco wpisałeś sobie wszystko idealnie pasujące do niej?! Taki przypadek?! Wiesz, że to nie jest normalne?! Czy ty sobie w ogóle wyobrażasz jak ona musi się teraz czuć przez ciebie? Może ty chciałbyś być potraktowany jak przedmiot, jak czyjaś zdobycz, hmm?! –Krzyczał na perkusistę brunet.
-Kellin? Co ty? Skąd ty o wsz…- przerwał, bo zauważył, że podbiegam do Quinna i pociągnęłam go za rękę. Wtedy zrozumiał i zmarszczył brwi w zakłopotaniu.
-Nie zostawię tego tak!- Kontynuował swój wywód.
-Kells, chyba będziesz musiał, proszę cię. Nie mam zamiaru z nim dyskutować. Mam to-i jego- w dupie. Chodźmy stąd.- Wokalista spojrzał na mnie i lekko skinął głową. Zanim ruszyliśmy posłał jeszcze złowieszcze spojrzenie Mattowi, który nawet nie zdążył się wypowiedzieć w żadnej kwestii. Ruszyliśmy do busa SWS bym mogła się gdzieś uspokoić, właściwie mój towarzysz też tego potrzebował.  Gdy odchodziliśmy katem oka zobaczyłam jeszcze Nichollsa. Stał pełen goryczy i smutku, ale mnie to nie obchodziło. Niech cierpi tak jak ja. Żałował, widziałam to w jego ciemnych oczach. Szczerze mówiąc, nawet mnie to ucieszyło. To ja byłam osobą pokrzywdzoną w tym konflikcie i nie pozwolę, żeby to się zmieniło. Kellin mnie przytulił i przyprowadził do busa. Nikogo nie było w środku, byliśmy sami. Kolejny  raz spędziliśmy  około godziny na rozmowie. Znów poprawił mi się humor przy sympatycznym piosenkarzu. Zauważyłam stojące w rogu dwie gitary, a Kellin spostrzegł, że zwróciłam na nie uwagę. Wstał i zabrał jedną z nich. Usiadł koło mnie i uśmiechnął się jednym z najbardziej czarujących uśmiechów, jakie tylko widziałam.
-Czego sobie życzysz, madame?- Zachichotałam.
-„Heaven Again”, jeśli mogę prosić.
-Wszystko możesz, jeśli tylko chcesz tego czegoś.
-Tak więc chcę, aby Kellin Quinn Bostwick wykonał dla mnie piosenkę „Heaven Again”-udawałam poważną, choć słabo mi to wychodziło. Chciało mi się śmiać. Pierwszy raz miałam go słyszeć na żywo, i to w dodatku na osobistym mini koncercie. Po paru sekundach rozbrzmiały pierwsze dźwięki instrumentu. Aksamitny głos wbił się do mojej głowy wprowadzając do niej rozmarzenie. Moja ulubiona piosenka stała się właśnie czymś więcej, symbolem spokoju, który już zawsze będzie mi towarzyszył.
-„Cuz I don't want to die alone. I don't want to be afraid. I don't want to sit back and think about my days. And everything that we tried”- śpiewał, a ja rozpływałam się słysząc te dźwięki. Nigdy nie czułam czegoś podobnego, to przechodziło przez moje uszy, sprawiało, że kręci mi się w głowie, mój mózg dostawał bzika, a na sam koniec wyliczanki moje serce pompowało krew z niewyobrażalną prędkością. Krew z kolei rozchodząc się sprawiała, że całe moje ciało było z muzyką Kellina, że idealnie się wpasowało w każdy ton jego śpiewu. Śledziłam każdy jego ruch, a każdy chwyt napawał mnie ciekawością i próbowałam spamiętać jak najwięcej z nich.
-Mam pomysł- przerwał nagle i przywrócił mnie do rzeczywistości  długowłosy. Wstał, położył swoją gitarę na łóżku i poszedł po drugą z pary. Podał mi czerwono- czarnego akustyka. Przez następne pół godziny uczyłam się grać. Nie było to takie trudne, bo moim nauczycielem był sam Bostwick. Jego piosenki podbijały miliony fanek i fanów na całym świecie. Bożyszcze nastolatek w końcu osiągnął swój cel i nauczył mnie grać mój ulubiony utwór. Teraz mogłam robić u za akompaniament. Z początku szło mi to trochę topornie i Kellin musiał czekać chwilę, bym zdążyła zmienić chwyt, lecz z każdym kolejnym razem wychodziło mi coraz lepiej. Między innymi dzięki gorącemu dopingowi mojego nauczyciela. Po pewnym czasie byliśmy w stanie zagrać to razem, nawet nieśmiało dołączyłam do jego wokalu, widziałam, że mu się podoba. Byłam tak zaabsorbowana grą, że nawet nie zauważyłam kiedy Kellin całkowicie wyciszył mój telefon, by nikt nam nie przeszkadzał. Byłam mu potem za to bardzo wdzięczna, gdyż miałam około 20 nieodebranych połączeń od Matta. W pewnym momencie Quinn odłożył gitarę, więc poszłam jego śladem.
-Chodź księżniczko, teraz czas na relaks. Zasłużyłaś sobie. Chcę ci coś pokazać, ale musisz utrzymać to w tajemnicy-mrugnął i oblizał wargi, taki jego nawyk. Wziął mnie za rękę i poprowadził za busa. Weszliśmy w krzaki(tak, bez żadnych pytań weszłam z nim w krzaki, ostrożna ja) i tam zauważyłam dziurę w płocie(nie chciał mnie więc chyba zgwałcić, chociaż nie miałabym nic przeciwko). Idol przeszedł pierwszy, a potem pomógł mi przedostać się na drugą stronę.
-Możemy tam iść?- Spytałam lekko zaniepokojona.
-Kto zabroni Kellinowi Quinnowi Bostwickowi?- Wypiął dumnie pierś i zaczęliśmy się śmiać. Ruszyliśmy przed siebie i po paru minutach zauważyłam kres gąszczy.
-Zamknij oczy- uśmiechnęłam się i zrobiłam to, co kazał (znów ostrożna ja). Zaufałam mu bezgranicznie i podążałam za nim kurczowo trzymając się jego ręki(zgwałć mnie, zgwałć mnie, zgwałć mnie).
-Możesz otworzyć oczy.- To by było na tyle z oczekiwań. Chociaż to co zobaczyłam całkowicie zaparło mi dech w piersiach. Między drzewami schowane było małe jeziorko. Krajobraz był malowniczy. Iglaki odbijały się od tafli wody i raz po raz przelatywały nad zbiornikiem małe, kolorowe ptaszki.
-Kellin, tu jest cudownie-stałam jak wryta, tylko moje oczy skakały to na prawo, to na lewo, to w górę, to w dół i z powrotem. Za każdym razem zauważałam nowe, interesujące mnie szczegóły.
-Jesteś szalona?-Szepnął mi pytanie do ucha, a ja wzruszyłam ramionami.
-Nigdy nie sprawdzałam.- Odpowiedziałam. Nie zdążyłam się nawet zastanowić co on chce zrobić, gdy poczułam, że bierze mnie na ręce. Zaczął biec i zbliżyliśmy się do skarpy, której wcześniej, nie wiem jakim cudem, nie zauważyłam. Zaczęliśmy oboje głośno krzyczeć i wpadliśmy do wody.  W ubraniach i bez żadnego przygotowania. Woda była bardzo orzeźwiająca. Najlepsze rozwiązanie w tak upalny dzień. Zachowywaliśmy się jak dzieci, śmialiśmy się z siebie nawzajem, chlapaliśmy i nurkowaliśmy. Nie sądziłam, że dzisiaj po tym wszystkim będę się tak dobrze bawić.
-Nie wiem jak mam ci dziękować- powiedziałam gdy byliśmy bardzo blisko siebie i mogłam poczuć dno pod stopami.
-Po pierwsze nie masz za co dziękować, to dla mnie przyjemność. A po drugie twój uśmiech jest najlepszym podziękowaniem za wszystko. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i.. zaczęliśmy się całować. Z początku delikatnie, powoli, a później coraz bardziej namiętnie. Coś czuję, że nie zyskam zbyt dobrej opinii, w przeciągu parunastu dni poznałam dwóch swoich idoli, z którymi po niedługim czasie zaczęłam się całować. Na razie nie chciałam o tym myśleć, będę się tym martwić później. Wplotłam rękę w jego czarne włosy, zawsze chciałam to zrobić. Jego usta były miękkie, a pocałunki sprawiały, że kręciło mi się w głowie i nie mogłam nad sobą zapanować. Mokre ubrania lepiły się do ciała, ale mężczyzna, który stał przy mnie i obejmował z całej siły wynagradzał wszystkie niedogodności. Nasze języki na początku raz po raz muskały się w miłosnych gestach, a później rzadko kiedy je od siebie odrywaliśmy. Nasze ręce poruszały się rytmicznie pieszcząc i głaszcząc części ciała, które wystawały ponad taflę wody. Kellin powoli zszedł do mojej szyi i zostawił na niej ślady w postaci dwóch malinek, nie chciałam być mu dłużna, więc oddałam tym samym. Moim marzeniem było go spotkać, o tym co właśnie się działo nawet nie śniłam.







Nie chce mi się szukać zdjęcia, sry x.x Ten rozdział bardzo krótki, ale mam dużo w brudnopisie, jak najdzie mnie ochota to w końcu przepiszę ^^ Jak już tu jesteś, to nabazgraj jakiś komentarz, żebym wiedziała, że ktoś czyta(haha) ;__; No to ten, pozdrówki, mam nadzieję, że się podobało ^^ Do następnego : ) 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 6



Światła zaczęły mi mrugać przed oczyma. Dosłownie po paru krokach okrążyła nas dość spora grupka fanów, niektórzy chcieli autografy, inni zdjęcia a jeszcze inni zapraszali do tańca. Nie wiem czemu, ale ze mną też robili sobie zdjęcia. Chyba myśleli, że ja też jestem sławną osobą i liczyli na kolejną fotkę z gwiazdą. Przez tłum przeciskał się jakiś chłopak, skojarzyłam, że to właściciel klubu, przyjaciel Angie, Aron.
-Wszyscy oprócz Angie są na loży, ona musiała jechać do Kierana, bo obiecała mu, że się z nim spotka i zapomniała. Chodźcie za mną-Aron pociągnął nas za sobą, a tłum fanek wydał okrzyk niezadowolenia. Weszliśmy do środka, a Oliver natychmiast mnie wyprzedził, bo były dwa wolne miejsca, koło Diany i koło Nichollsa. Oczywiście zrobił wszystko by zająć to obok mojej przyjaciółki, nie minęło parę sekund, a ci już gorąco ze sobą konwersowali, wysyłali uśmiechy i tym podobne. Usiadłam koło Matta, a ten przywitał mnie serdecznym uśmiechem.
-No w końcu, myślałem, że już gdzieś razem uciekliście- udał naburmuszonego.
- Chciałam porozmawiać z Oliverem.
-Nie mogłaś ze mną?- Dalej przypominał małego dzieciaka, któremu mam nie chciała kupić lizaka.
-Wątpię, miałam nadzieję, że dowiem się czegoś o Mitch’u.
-Oh..-zrobiło mu sią głupio.- I dowiedziałaś się czegoś?
-Tak.. Parę rzeczy. Ale nieważne, może pójdziemy potańczyć?-Zobaczyłam, że jest zadowolony, więc poszliśmy za rękę na parkiet wśród fanów. Tańczyliśmy przez dobre pół godziny, gdy jakieś pijane dziewczyny zaczęły być zbyt nachalne wobec mojego tanecznego partnera. Wróciliśmy więc do naszego VIP’owskiego stolika. Brakowało nam tylko dwóch osób.
-Gdzie Oliver i Diana?-Spytał Matt.
-Chyba gdzieś zwiali.-Jordan stał z jakąś nowo poznaną dziewczyną, a Lee i Matt K. robili zawody w piciu piwa na czas.
-To my też możemy gdzieś zwiać-zaproponował perkusista i poszliśmy w stronę tylnego wyjścia Na zewnątrz usłyszałam głośny śmiech Diany. Poszliśmy więc tym śladem. Za murkiem siedziała owa parka wtulona w siebie. Wyglądali na szczęśliwych ze swojego towarzystwa.
-Witam kochasi!- Krzyknął Oliver, gdy w końcu nas zobaczył.
-Przyganiał garnek kotłowi, czy jakoś tak. – Matt odpowiedział.
-Kocioł garnkowi- poprawiłam go a wszyscy zaczęli się śmiać z jego miny. Przerwały nam krzyki dobiegające z pomieszczenia dla VIPów.
-To brzmi jak impreza, i to w dodatku baaaardzo doobra- powiedział Oliver przeciągając dwa ostatnie słowa.
-Impreza? Ja chcę tam iść- Diana wyskoczyła i pociągła mnie i Olivera za rękę, ja z kolei złapałam Matta.
-Dopiero wyszliśmy- zaczął protestować ostatni. Niestety, na nic się to nie zdało, gdyż bardzo szybko znaleźliśmy się w budynku. Od razu zorientowałam się co było przyczyną hałasu, a właściwie kto. Przypomniało mi się, że Oliver informował nas że będziemy mieli gościa. Nie sądziłam po prostu, że to nastąpi tak szybko. Blond czupryna wyróżniała się wśród naszych głów i momentalnie wychwyciłam ją wśród szalejących chłopaków. Matt puścił mnie i ruszył dołączyć do ”witania” Jony. Na żywo wyglądał dużo lepiej. Wtem jakimś cudem usłyszałam „King for a Day” i odebrałam telefon, to była Anabelle, powiedziała, że nie może przyjść, ale nie usłyszałam powodu, bo chłopacy wzięli mnie na ręce i zanieśli do byłego członka zespołu. Jona szeroko się uśmiechnął.
-Witam ślicznotkę, jestem Jona- przedstawił się, a Matt chrząknął.- Huhuhu, widzę, że ktoś tu wygrał- pokazał na nasze splecione ręce.
-Co? O co wam chodzi? O czym ty mówisz?-Spytałam, gdy zauważyłam, że reszta chłopaków chichocze, a perkusista robi się czerwony.
-Aaa..Sory, ym.. już nieważne. Więc, jak masz na imię? Chyba, że chcesz, żebym wymyślił ci jakieś przezwisko.
-Ee… Nie jestem chętna. Nora- uśmiechnęłam się i podałam mu rękę, którą przed chwilą ściskałam Matta. Zamiast tego Jona mnie przytulił. Już polubiłam tego gościa. Roztaczał wokół siebie pozytywną energię, to tak jakby otaczała go jakaś aura dająca szczęście ludziom w pobliżu. Był taki otwarty, taki przyjacielski. Pachniał jakimś drogim perfumem, ale nie rozpoznałam jakim. Znałam ten zapach tylko z wizyt w Douglasie, ale bardzo mi się podobał.
-Ale, ale widzę tu jeszcze jedną damę. Kim jesteś? Albo chociaż jak masz na imię?- Spytał Diany, która z kolei trzymała się za rękę z Oliverem. Jona właśnie to spostrzegł i zagwizdał.
-No no no, rozumiem.
-Jestem Diana- moja przyjaciółka została wyściskana tak jak ja. Widać było, że też polubiła sympatycznego gitarzystę. Po chwili jednak Weinhofen spoważniał.
-Ale przyjechałem tu nie tylko imprezować- Oliver wywrócił oczyma, a Matt prychnął.
-Może usiądźmy-zaproponował Lee. Tak więc zrobiliśmy.
-Słuchajcie. Wiem dobrze, że odmówiliście udziału w Warped Tour- chłopacy pokiwali głowami- i przyjechałem tu z wami na ten temat negocjować. Ja i mój zespół dostaliśmy propozycję zagrania w kilku miastach. W większości bylibyśmy razem. To dla nas wielka szansa, ale nie pojedziemy tam sami, bez żadnych przewodników.
-Zaraz, nie powiedzieliście mi, że odmówiliście- powiedziałam z oburzeniem.
-Jakoś tak wyszło- wzruszył ramionami Jordan.
-Nie ma mowy. Warped to moje największe marzenie. Nawet nie masz co się męczyć, blondasku. I tak ich zmuszę, żeby pojechali. Mimo wszystko.
-Ja też chcę!- Krzyknęła Diana.
-No pewnie, że pojedziesz- powiedział czułym głosem Oli i dał swojej przedmówczyni całusa w policzek. Pasowali do siebie, nie wiem dlaczego, ale wyglądali razem słodko i dopełniali się charakterami. Wiem, że Diana marzyła o kimś takim.
- Widzisz? Załatwione, nawet Oliver już powiedział, że jedziemy-uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Kurwa-zaklął i się zaśmiał wspomniany wcześniej przeze mnie brązowooki wokalista.
-A będziesz mogła?-Spytał ”tunelowy chłopak”.
-Hmpf... mam  23 lata, nie jestem już małą dziewczynką, wyluzuj.
-Jak tam chcesz- zmierzwił mi włosy.
-Tak więc ustalone?- Upewnił się Jona i wyciągnął rękę przed siebie. Wszyscy poszli jego śladem i położyli swoje dłonie na jego.
-Ustalone- odpowiedzieliśmy chórem.

Stałam przed szafą i zastanawiałam się co zabrać. Moja torba świeciła czernią, ale nie od moich czarnych ciuchów, lecz od pustek. Co mi się przyda? I ile muszę ze sobą zabrać? Pierwszy raz jechałam na trasę koncertową i nie miałam pojęcia co będzie mi potrzebne. Popatrzyłam na zegarek. Za dwie godziny powinnam być już spakowana, wykąpana i gotowa na wyjazd, a byłam w kropce. Postanowiłam, że wezmę się do roboty, w końcu mogę zabrać tyle bagażu, ile zechcę, Bez ograniczenia, chłopacy mieli rezerwowany własny samolot, a my razem z nimi. W takim wypadku zaczęłam wrzucać wszystkie ubrania, jakie wpadną mi do ręki, oczywiście tylko te, które lubię. Do środka dorzuciłam jeszcze kilka swoich ulubionych płyt CD, książek, zdjęć i innych rzeczy, bez których nie mogłabym żyć. W kieszeń wrzuciłam moją MP4 i słuchawki. Ruszyłam pod prysznic. W łazience rzuciłam swój dzisiejszy strój na ziemię. Nic specjalnego, czarny t-shirt i jeansy, przyzwyczaiłam się do podobnego stylu. Stojąc pod strumieniami wody rozmyślałam o tym co stanie się na trasie, jej zaplanowanie było dosyć spontaniczne. Na szczęście chłopacy byli szanowanym zespołem i gdy tylko zadzwonili do organizatora, z wiadomością, że jednak chcą wystąpić, ten zgodził się uradowany. Po około pół godzinie na portalach pojawiła się nowinka, że BMTH jednak wystąpi, zapanowała nad radiem i telewizją. Bilety zaczęły się lepiej sprzedawać, a media ogłosiły konkursy z ”ostatnimi szansami”. Jak wiele potrafi zdziałać jeden zespół. Woda spływała po moim ciele drobnymi strumieniami. Miałam nadzieję, że natrafią nam się super zespoły i będę mogła poznać swoich idoli. Jedyne, co zdążyłam się dowiedzieć, to to, że na paru przystankach zagramy razem z ROOM94, co oznaczało, że jadę razem z dwoma przyjaciółkami. Nic więcej. Gdy spłukiwałam szampon z włosów usłyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi. Otworzyła je moja mama, za nimi prawdopodobnie stała Diana, gdyż usłyszałam damski głos pytający o mnie. Dobrze, że zdążyłam się spakować przed kąpielą, nie sądziła, że będę tu siedziała tak długo. Nie chcąc, by na mnie długo czekali wytarłam się szybko ręcznikiem i ubrałam świeże ciuchy. Po drodze wzięłam walizki ze swojego pokoju i stanęłam w nim chwilę, wiedząc, że zbyt szybko tu nie wrócę. Czekała mnie daleka i długa podróż. Pierwszy przystanek mamy w Philadelphii. Zeszłam na dół wraz ze swoimi wszystkimi tobołami. Wyczyściłam pokój z prawie wszystkich swoich rzeczy. Podkreślam, prawie. Przy drzwiach stali wszyscy członkowie zespołu i moja przyjaciółka. Matt przywitał mnie pocałunkiem. Trochę nieswojo przy mojej mamie, ale przecież ona wie, że to normalne.
-Witam podróżniczkę-zaśmiał się wskazując brodą moje 2 walizki i plecaczki w takiej samej ilości.-Gotowa?- dodał, gdy skończył się ze mnie nabijać.
-A nie widać?-Tym razem ja parsknęłam śmiechem, a reszta mi zawtórowała.
-Uważaj na siebie-powiedziała mama.
-I zadzwoń jak dolecisz na miejsce, no i dawaj czasem jakiś znak życia- dodał tata.
-Zaopiekujemy się nią lepiej niż mogą sobie państwo pomarzyć- zapewnił Oli i obdarzył moich rodziców serdecznym uśmiechem.
-Zresztą, jestem już od dawna dorosła, poradzę sobie też sama. Spokojnie. Pa!- Pożegnałam się z rodzicami, dałam im po całusie i ruszyłam do busa.
            Podróż i lot minęły spokojnie, właściwie większość czasu przespałam. Na lotnisko przyjechał po nas bus obklejony podobiznami moich towarzyszy i emblematami Vans Warped Tour. Już nie mogłam się doczekać. Dojechaliśmy na miejsce, a tam już były rozkładane sceny. Jutro był dzień prób, a za dwa dni zaczynał się pierwszy oficjalny dzień trasy.
-Hej, księżniczko idziemy się przejść i trochę porozglądać. Idziesz z nami?- Podszedł do mnie Matt.
-Nie, chyba wolę się rozgościć w tour busie. Poukładam wszystkie torby na naszych miejscach, zgoda?
Dobra, ale zajmij mi jakieś fajne łóżko, żebym mógł w nocy przyjść do ciebie nie budząc wszystkich wokoło, okej?- Spytał i pocałował delikatnie.
-Nie ma sprawy, panie Nicholls- wtuliłam się do niego, dałam krótkiego całusa i ruszyłam do pojazdu. Weszłam do środka i przyporządkowałam miejsca spania do osób. Olivera umieściłam zaraz przy łóżku Diany, by on też mógł swobodnie do niej się przemieszczać, z kolei  jej głowa miała być blisko mojej, bym mogła z nią zawsze w ciszy pogadać, wyżalić się i tak dalej. Zaniosłam walizki na posłania, została mi tylko Olivera. Wzięłam ją na ręce i coś z hukiem upadło. Wystraszyłam się. To był jakiś album. Na okładce było napisane BRING ME THE HORIZON: THE REAL LIFE. Stwierdziłam, że będę wścibska i zobaczę co jest w środku. Na początku były tylko zdjęcia z imprez i tym podobne. Album podobał mi się, ale do czasu. Na samym końcu były zakładki zatytułowane nazwiskami każdego z członków. Na stronach ”należących” do danego chłopaka były zdjęcia dziewczyn, na niektórych były one wraz z danym mężczyzną. Drżącą ręką otworzyłam zakładkę Matta. Było tam mnóstwo fotografii, jak  w każdej zakładce zresztą. Bardziej zszokowały mnie podpisy. Widniało tam imię, nazwisko, data spotkania i nagroda. Tak, nagroda. Za poderwanie jakiejś dziewczyny reszta zespołu dawała nagrodę ”wygranemu”. Łzy stanęły mi w oczach. Gdy zobaczyłam ostatnia stronę nie wytrzymałam. Nie było jeszcze zdjęcia ani podpisu, ale za to była data naszego spotkania i nagroda. Miał otrzymać za mnie najnowszą grę na Xboxa. Rzuciłam album na  ziemię i wybiegłam z busa. Na moje nieszczęście przed drzwiami stał uśmiechnięty Matt z małym bukiecikiem zebranych kwiatków.
-Kociak, co się stało?- Zapytał i momentalnie przestał się uśmiechać- Ktoś ci coś zrobił? Zabiję kutasa!
-Wypierdalaj! Nienawidzę cię, NIE-NA-WI-DZĘ! Jesteś najgorszym człowiekiem na ziemi! Nigdy więcej nie chcę cię widzieć, chcę wracać do domu! Miłego grania na konsoli, dupku!- Wykrzyczałam, odepchnęłam go i odbiegłam. Nie mógł zrozumieć o co chodzi, a ja nie chciałam wyjaśniać. Nie dałabym rady. Przez łzy widziałam, że wchodzi do busa.
-KURWA- usłyszałam głośny krzyk, chyba zauważył album na środku podłogi. A ja biegłam, i biegłam, i biegłam. W końcu już nie wytrzymałam i usiadłam na murku. Łkałam głośno nie dbając o to, że może mnie słyszeć nawet mój największy idol. Wtedy nie wiedziałam, że to się właśnie dzieje. Nie słyszałam nic wokoło, dopóki ktoś nie rzucił na mnie cienia i nie spytał:
-Co się stało?- Skądś znałam ten głos. Myślę, że to skłoniło mnie do podniesienia głowy. Te niebieskie oczy, czarne, dłuższe włosy i między innymi niepokojący wyraz twarzy zmusiły mnie do chwilowego zaprzestania płaczu. Usiadł koło mnie i uśmiechnął się zachęcająco.
-Jestem Kellin- przedstawił się.
-Wiem.. Ekhem… Znaczy… Jestem Nora- przywitałam się.
-Ponawiam pytanie, bo nieładnie ci ze łzami. Co się stało?- Wytarł moje poliko nie przestając się uśmiechać. Musiałam się komuś wyżalić, a nie miałam pojęcia gdzie jest Diana. Wtuliłam się w idola i zaczęłam opowiadać mu wszystko, A on słuchał i pomagał. Nigdy mi się to nawet nie śniło. Opowiadałam o swoich problemach Kellinowi Quinnowi Bostwickowi.












Nie chce mi się czytać drugi raz, może potem, więc sorry za błędy :) Będę samochwałą i powiem, żę tak mi się podoba, że chyba będę częściej wstawiać. W ogóle spodobało mi się wstawianie zdjęć, więc dzisiaj też wstawię. Oliver + inny idol again, bo nawiązuje do opowiadania :D. Przepraszam, ale nie mogę znaleźć innych członków z kimś jeszcze :c Mam nadzieję, że się podoba, hmpf ? Dziękuję za uwagę ^^